3. Patrol zmroku
Siergiej ŁukjanienkoArina wstawiła garnek do pieca i dopiero wtedy się odwróciła.
Teraz wyglądała na czterdziestoletnią, krzepką, ale przystojną
wieśniaczkę. A do tego bardzo rozdrażnioną. Wzięła się pod boki i
swarliwie powiedziała:
– Dzień dobry, panie Inkwizytorze! I po co to czaromprzeszkadzać? Co, znowu mam zięby łapać, albo orłom pióra
wyrywać?
– Ta deklamacja to jedynie sposób na zapamiętanie liczby
składników i kolejności działań – odparł spokojnie Edgar. – Ziele
lekkiego kroku już pani zaparzyła, moje słowa nie mogły w niczym
przeszkodzić. Proszę siadać, Arino, co będziemy tak stali…
– Siadanie też nam nie pomoże – odparła posępnie Arina i
podeszła do stołu. Usiadła, wytarła ręce o fartuch w rumianki i chabry,
i zerknęła na mnie.
– Dzień dobry, Arino – powiedziałem. – Edgar mnie prosił, żebym
wystąpił w roli przewodnika. Nie ma pani nic przeciwko temu?
– Gdybym miała, trafilibyście na bagna – mruknęła z urazą Arina. –
Słucham, panie Inkwizytorze Edgarze. Po co pan przyszedł?
Edgar usiadł naprzeciwko Ariny, wsunął rękę pod połę marynarki i
wyjął małą skórzaną teczkę. Jak ona się tam zmieściła?
– Wysłano do pani wezwanie, Arino – rzekł łagodnie Inkwizytor. –
Otrzymała je pani?
Wiedźma się zamyśliła. Edgar otworzył teczkę i wyjął wąski pasek
żółtego papieru.
– Trzydziesty pierwszy rok! – zawołała wiedźma. – Ech, stare
czasy… Nie, nic nie dostałam. Już panu z Nocnego Patrolu
wyjaśniałam, zapadłam w śpiączkę. Czeka mi sprawę szykowało…
– Czeka nie jest najstraszniejszą rzeczą, jaka może się zdarzyć w
życiu Innego – przerwał jej Edgar. – Proszę mi wierzyć. A więc
otrzymała pani wezwanie…
– Nie otrzymałam – powiedziała szybko Arina.
---